47,5 km , w podróży 4h20, jazdy 3h24, ZOBACZ TRASĘ ETAPU
Trasa: Z
Nieuwvliet na wydmę, a po chwili już w Belgii.
Przejeżdżam promenadą w Knokke, wzdłuż portu w Zeebruge, przez Blankenberge znów promenadą, mijam
nieciekawie wyglądające Haan, w Bredene zmęczony mimo krótkiego dystansu szukam kempingu, zjeżdżam z szosy przypadkowo trafiając
na szlak rowerowy Kunstweg, a przy nim mały kemping Astrid (8 euro) z jeszcze mniejszym polem
namiotowym. Pochmurmo i kropi, wiatr w pysk. Słońce pokazuje się przez chwilę
około drugiej. Wieczorem pada.
Na chwilę wyszło słońce, więc sięgnąłem po aparat, niestety z wszystkich obiektów na horyzoncie ten był najciekawszy :) |
Wyjazd z Nieuwvliet:
najmilsza cześć tego pochmurnego dnia. Spałem dobrze i długo. Z prysznica o
stałej i niezbyt wysokiej temperaturze ciekło jedynie, ale na umycie głowy
wystarczyło. Niemieccy kamperowicze przed odjazdem częstują mnie cappucino.
Wydmy belgijskie:
ze ścieżkami dla pieszych turystów, rowerzyści przy okazji. Także mapki przy
ścieżkach pokazują wyłącznie sieć szlaków pieszych. Rowerowy raj już poza mną,
ale za to miły rowerzysta zatrzymuje się by zapytać, czy nie pomóc i wskazuje
drogę.
Knokke i Blankenberge:
promenada, a nad nią rząd nieciekawych betonowych domów i hoteli. Po drugiej
stronie plaża z budkami plażowymi – znacznie skromniejszymi niż w Holandii.
Zresztą niestety wrażenie ogólne jest takie, że w Belgii wszystko jest
skromniejsze. Ścieżki rowerowe nie równają się z holenderskimi, i w końcu
zdarza się zobaczyć zniszczone elewacje domów, czego w Holandii się nie
spotyka, bo tam domki są jak wyjęte prosto z pudełka z zabawkami, tylko nieco
powiększone.
Okolice Haan - bez
wdzięku, a za drogą wydma zakrzaczona nie zachęcająca do spaceru. Być może w
upalny dzień wygląda to lepiej.
Bredene – mało ciekawe, jedyny
plus to kilka sporych supermarketów - robię smakowite zakupy ( w tym po raz pierwszy i ostatni w życiu, niech mi wszyscy koniarze wybaczą, kupuję konia w plasterkach - muszę jednak wiedzieć jak smakuje, na szczęście smak nie specjalny). Kemping tani (bez
rachunku). Dla namiotowiczów wydzielone małe poletko, a na nim dwa namioty. W
jednym trzy głośne nastolatki, w drugim Niemiec z synkiem, raczej smutnawy - w
namiocie mniejszym od mojego. Dookoła pełno zabawek, chyba więc zakotwiczyli tu
na dłużej. Wygląda jakby porwał syna i ukrywał się przed żoną w tym nieciekawym
miejscu. Za to młode sąsiadki nie są bynajmniej smutne – gadają i śmieją
się jeszcze o pierwszej, gdy idę do toalety. Na szczęścię zmarznięty i zmęczony
śpię nie zważając na nie.
Na granicy |
Belgijskie wydmy |
Belgijskie budki |
Promenada w Knokke |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz