Dzień 4 - Odpoczynek na holenderskim odludziu
Noc była zimna. Nad ranem ptaki świergolą tuż nad głową. Namiot wilgotny z zewnątrz, choć nie pada. Recepcja otworzyła swoje podwoje o 8:30. Ciekawostką są dróżki wysypane kruszonymi muszelkami. Tym samym kruszywem pokryte są ścieżki rowerowe na wydmie, co odkryłem po południu. W sklepie kupiłem coś na śniadanie. Pomidor był lekko spleśniały - byłem zaskoczony, wydawało mi się, że w Holandii to nie powinno się zdarzyć, może miałem wyidealizowany obraz ukształtowany przez te równe i czyste domki bez firanek. Pani w recepcji bardzo miła, a gdy wspomniałem o wtyczkach (muszą mieć ścięte rogi) chciała mi pożyczyć suszarkę, ale przypomniałem sobie, że mam przecież Philipsa - musi zatem pasować do holenderskich gniazdek. Za dwie noce zapłaciłem mniej niż gdzie indziej za jedną. Drugą zaletą tego opuszczonego (przynajmniej o tej porze roku) kempingu okazał się gorący prysznic - niczym nie limitowany. Jedno naciśniecie guzika wystarcza na kilka minut. Przy okazji przeprałem więc to i owo. Trochę popisałem w dzienniku (koło mnie przebiegł królik, jakich na wydmach pełno), gdy zaczęło się chmurzyć. Zmęczenie i pogoda zagnały mnie do śpiwora. Pospałem do drugiej, a potem wsiadłem na rower i pojechałem nad morze. Tam zjadłem kanapki, uzupełniłem zestawienie wydatków; temperatura wzrosła do 22 (chwilowo). Wszedłem na wieżę widokową. Widok raczej monotonny, zalesione (a raczej zakrzaczone) wydmy aż po horyzont. Potem do miasteczka. Nad rzędem jednakowych domków (trochę dołujące) wiatrak - reklama firmy handlującej mąką. Na czymś w rodzaju rynku jakieś żarcie uliczne, ale najadłem się wcześniej kanapkami. Objechałem okolicę (bez wrażeń - ot, polder pokryty zielskiem), a wieczorem poszedłem spacerem nad morze i odkryłem dróżkę, którą nazajutrz mogę ruszyć w kierunku nadmorskiego szlaku rowerowego (świetnie oznakowany - mapki i drogowskazy). Przy okazji zobaczyłem jak się osusza poldery. Wydma odcina kawałek morza, które się potem zasypuje. Natknąłem się na miejsce, które właśnie było w trakcie osuszania. Kupy ziemi i gałęzi czekały na rozrzucenie. Wieczorem znów zaczęło padać. Odpowiadam muzyką - bije po uszach wysokimi tonami i daje trochę kopa. Dzień odpoczynkowy nie zregenerował mnie za bardzo. Może to efekt odstawienia? Może pedałowanie stało się już nałogiem? Czekam aż znów ruszę w trasę.
|
Puste plaże |
|
Nowy polder |
|
Widok z wieży na zalesione wydmy |
|
okolice Ouddorp |
|
Pełna orientacja |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz